Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu – czyli alternatywna droga do skinny-fat.

Już chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć kim jest skinny-fat. To szczupła osoba, która mimo niskiej wagi ma stosunkowo dużo tłuszczu. Wygląda miękko i niejędrnie (vide zdjęcie tytułowe, które jakimś cudem krąży po sieci jako inspiracja). Najprawdopodobniej nie ćwiczy i się głodzi.

Wciąż jednak szokuje mnie, jak wiele osób nie rozumie, że przyczyną takiego wyglądu nie zawsze jest lenistwo i ED.
Ostatnio na V. pojawił się taki oto wpis (mam nadzieję, że autorka się nie obrazi, jeśli to przeczyta):
„Otóż, mam problem: cały 2013 rok poświęciłam na zrzucenie nadprogramowych kilogramów z sukcesem. Z wagi 85 zeszłam na 60 mimo to nie jestem zadowolona. Stosowałam dietę 1500 ( dużo białka, pełnoziarniste pieczywo, owoce) i ruszałam się 6 dni w tygodniu przez 2-2,5 godziny, mimo to dalej mam otłuszczony brzuch i mało jędrne ciało, robię co mogę, staję na rzęsach dużo się ruszałam w 2014 i dalej stosowałam dietę 1500 ale tłuszcz z brzucha ani drgnie, co prawda mięśnie rosną ale nie widać ich pod tłuszczem. Wciągam brzuch bo wstyd, wszyscy się zachwycają moją nową figurą, mówią że dużo schudłam i że mam przestać a ja nie mogę im powiedzieć że mam jeszcze dużo pracy nad sobą bo zaraz krzyczą anoreksja! Moja figura przedstawia się następująco: chudy tyłek, zapadła klatka piersiowa, tłuste ramiona, brzuch jak w 4 lub 6 miesiącu ciąży w zależności od pory dnia i tego co zjem, brak wcięcia w talii, długie kołkowate nogi, tłuste uda na samej górze i chude łydki. Ciało okropnie ciastowate jakby nigdy nietknięte sportem pomimo tego że jestem sportowcem i kocham ten chol… rower.”
W temacie wątku pojawia się fraza „otłuszczone ciało mimo diety i aerobów”.
A ja  mam ochotę krzyczeć „nie mimo, nie mimo – PRZEZ!”
Gdyby mnie spytać jaka jest największa zbrodnia współczesnego przemysłu fitness, to powiedziałabym, że to wciskanie kobietom, iż ich wymarzone, szczupłe i lekko wyrzeźbione ciało, uzyska się dietą 1500 i bardzo intensywnymi treningami cardio. Zaraz na drugim miejscu byłoby sugerowanie, że waga fit inspiracji i ich poziom body fat są wyznacznikami zdrowia i sprawności fizycznej. To zabójcze combo łączy w sobie absurdalne oczekiwania względem własnego ciała z błędnym wyobrażeniem jakimi środkami taki efekt da się osiągnąć. W efekcie tego im bardziej się staramy, tym bardziej niszczymy nasze ciało. W końcu im więcej skalpelków, tym lepiej? Nie? Nie.
Pisałam już kiedyś o cardio w kontekście ewolucyjnym, ale przypomnę raz jeszcze – intensywne cardio to sport, który owszem spala dużo kcal, ale przy diecie niedoborowej spala te kcal również z mięśni. Jak to działa?
Nasze ciało w czasie wysiłku powinno czerpać energię z tłuszczu i glikogenu zgromadzonego w mięśniach. Korzystanie z tłuszczu to powolny proces – możliwy tylko wtedy, gdy nasza aktywność nie jest zbyt energochłonna (dlatego fat burning zone na maszynach cardio jest bardzo spokojną aktywnością, co wielu dziwi). W momencie, kiedy potrzebujemy energii szybko i w dużych ilościach czerpiemy ją głównie z zapasów eneregtycznych w mięśniach. Ile tego glikogenu jest? Od 200g  do 400g (plus 100g w wątrobie) LINK. Wartość ta jest zależna od masy mięśniowej i sprawności fizycznej. U przeciętnego człowieka to ok 1-1.5% masy mięśni. Szczupła kobieta może założyć, że jest bliżej tej minimalnej wartości.

W tej tabelce podana zawartość glikogenu jest równa maksymalnej (400g). Ze strony bieganie.pl

Przy intensywnym wysiłku cardio spalamy dużo kcal i nawet 60- 70% z nich może pochodzić z węglowodanów.

Ta tabelka akurat z tekstu zachwalającego intensywne cardio 🙂

Co to oznacza? Ano to, że powiedzmy spalając 1000 kcal takim wysiłkiem 700 kcal będzie pochodzić z węgli. A 800 kcal to pi razy oko właśnie 200g glikogenu. Widzicie dokąd to zmierza? Ćwicząc intensywnie „wypalenie” naszych zapasów nie jest bardzo trudne nawet, gdy jedziemy na „pełnym baku”. A co dopiero, gdy jesteśmy na restrykcyjnej czy niskowęglowodanowej diecie, mamy złą kondycję, przez co nasze tętno bardzo szybko wyskakuje z burning zone do cardio zone i ćwiczymy codziennie (regeneracja zapasów glikogenu trwa nawet do 48 h).
A im mniejsze nasze zapasy glikogenu, tym większe ryzyko spalenia mięśni. Pojawiają się w sieci informacje, że nawet 40-50% straconej w czasie nierozsądnej redukcji wagi może pochodzić z masy mięśniowej (już pominę całą resztę konsekwencji wyboru takiej aktywności, pisałam o tym w końcu w linkowanym już tekście o cardio).
Tak oto ćwiczymy bardzo dużo, nasze ciało robi się mniejsze i mniejsze, ale nadal jest niejędrne i miękkie. Co robimy? Redukujemy się dalej próbując się dokopać do 6 paku. W końcu lubimy fit sylwetki, kochamy nasze 2 godziny cardio 6 razy w tygodniu. Im mniej ważymy, tym mniej chętnie nasze ciało pozbywa się tłuszczu, proces wyniszczenia organizmu postępuje.
Co więc robić, olaboga?! Nie ćwiczyć cardio? No nie. Nie o to chodzi. Trzeba po prostu:
-zachować zdrowy rozsądek i umiar
-jeść odpowiednio do swojej intensywnej aktywności, a nie to uklepane 1500-1600 kcal.
-przeznaczyć odpowiednią ilość czasu na regenerację organizmu
-dopasować bwt do uprawianej dyscypliny sportowej, nie obcinać niepotrzebnie węglowodanów
-uważać na zbyt szybkie spadki wagi.

Chciałam tu wrzucić jakieś zdjęcie skinny fata uzyskanego treningiem z sieci, ale trochę mi żal tych dziewczyn, które były na tyle wytrwałe, by mało jeść i ciężko ćwiczyć i tak im się natura odpłaciła. Z resztą pewnie wiecie jak to wygląda, nie potrzeba dokumentacji fotograficznej.


Ktoś z potreningu chyba podgląda mojego bloga – tekst z dzisiaj, który przytacza trochę ciekawych faktów na temat cardio.

18 komentarzy do “Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu – czyli alternatywna droga do skinny-fat.

  1. Kurczę, to nie tylko skinny fat, ale jeszcze omdlenia, anemie i inne cuda na kiju, jakie sobie fundują takimi pomysłami. Dziś przygotowywałam się do treningu przez cały dzień, a i tak nie udało się uniknąć drżenia rąk jak u starego pijaka – z braku paliwa. A dojadam jeszcze w trakcie i zaraz po. I jeszcze coś przekąszę, choć zaraz idę spać. Zaczęłam się zastanawiać, czy jednak nie przerzucić się na żele w trakcie treningu, bo powoli mój żołądek przestaje ogarniać te ilości 😉
    Może lepiej nie wspominać, że wioślarstwo spala jeszcze wiecej niż rower. 😉

    Polubienie

  2. ja właśnie mam taki problem, robiłam identycznie jak autorka wstawionego przez Ciebie tekstu i wyglądam identycznie jak dziewczyna. Jestem pewna, że mam spalone wszystkie mięsnie. Czyli teraz muszę zacząć ćwiczyć siłowo tak? mam w domu hantle regulowane. I jaką dietę mam do tego stosowac? Tzn taką jak na utrzymanie? i ile białka jeść jesli będę ćwiczyc 3 razy w tygodniu po zalożmy okolo godzinie? (wezmę jakiś plan treningowy z fsd)

    Polubienie

    • To zależy od twojej wagi/wzrostu/aktywności sportowej i poza sportowej. Generalnie sfdowskie założenia, które powtarzam (bo dietetykiem nie jestem, mogę tylko kopiować to, co inni wygłowią) to dieta zgodna z zapotrzebowaniem, albo trochę powyżej i 2.2 białka na kg masy ciała (zakładając, że masz wagę w normie). U mnie przy 63 kg wypada 130g, choć często jem mniej. Jak poczytasz teksty z regulaminu działu z tego forum, to trochę ci się powinno wyjaśnić.

      Polubienie

      • Aha rozumiem, dzięki. Jestem trochę podłamana moim wyglądem, bo też właśnie katowałam się cardio, kg spadły, a wygląd poprostu okropny. Mam nadzieję, że trening siłowy mi pomoże i pomoże spalić jeszcze tłuszcz na brzuchu i boczkach, bo właściwie tylko te miejsca mam otłuszczone. No nic nie ględzę już, dzięki i biorę się za robotę 😉

        Polubienie

    • Witam, jestem autorką tego posta z Vital… dziękuję za wskazanie błędów ale muszę się trochę usprawiedliwić ponieważ choruję na bulimię i nerwice więc to też ma wpływ na moje odchudzanie. poza tym zewsząd atakują nas informacje o tym że odchudzanie jest takie proste, wystarczy jeść połowę i ruszać się. Wszelkie portale zalecają dietę 1500 i aeroby, aeroby, aeroby na spalanie tłuszczu. Otóż odchudzanie jest bardzo trudne. Trudne jest zrobić to dobrze. I zachować złoty środek bo organizm nie lubi skrajności. Paradoksalnie najprostsze rzeczy są najtrudniejsze. Szkoda że nie wiedziałam o tym w 2013 roku to zmieniłabym podejście i sposób odżywiania. Pozostaje mi walczyć dalej. Poddać się nie poddam

      Polubienie

      • Cześć i dzięki za komentarz.

        Zgadzam się. Odchudzanie jest trudne. Nie przytoczyłabym tego fragmentu, gdybym nie uważała, że to bardzo istotne, aby więcej o tych sprawach mówić. Sama zaliczyłam pół roku z dietą 1200-1300 i dywanówkami, straciłam okres i spaliłam mięśnie. Wiem, jakie to irytujące, kiedy człowiek daje z siebie wszystko, a efekty nie są takie, jakie powinny. Pamiętam, jak wtedy zastanawiałam się co u diabła robię nie tak, że nie chudnę, a moje zdrowie się sypie (wtedy na vitalii jeszcze polecano dietę 1300 :S).

        Tak czy siak – na pewno jesteś twarda i zdeterminowana – więc poradzisz sobie też z ogarnięciem tego bałaganu. Serio – jedzenie więcej i ćwiczenie mniej intensywnie, to w brew pozorom fajna sprawa, jeśli potrafi się podejść do tego bez stresu i na luzie. Szczególnie w parze z siłownią. Wiele dziewczyn z historiami podobnymi do twojej widziałam w dziale sfd ladies i na prwadę – w pół roku-rok potrafiły zdziałać cuda z sylwetką nie głodząc się i nie przetrenowując.

        Polubienie

  3. Jakbym czytała o mnie. Słowo w słowo. Spadek z 83 na 52, zdrowa dieta i bardzo dużo kardio. Wszyscy krzyczą, że wow, pięknie, nie chudnij już, zobacz jakie masz chude nadgarstki i łydki. Ale nieproporcjonalnie dużego brzucha i galaretowych ud nie widzą i się dziwią, że ja nie jestem zadowolona. Ale jestem świadoma swojego „stanu” i z nim walczę, dopiero 4 tydzień siłowego, części ćwiczeń chyba nie dociążam ale raz, że się boje bo nie wiem jak z techniką a dwa nie mam aż tyle sprzętu ale już widzę poprawę, zwłaszcza z brzuchem.
    Żałuję tylko, że mi nikt o tym nie powiedział jak chudłam bo mogłam nie dopuścić do takiej sytuacji.

    Bardzo lubiłam Twoje wpisy na vitalii i teraz bardzo chętnie czytam Twojego bloga, czekam z niecierpliwością na nowe posty 😉 Pozdrawiam

    Polubienie

      • A no właśnie szkoda, że ja wcześniej też nie wiedziałam to teraz nie miałabym problemu ze spalonymi mięśniami 😦
        btw czy to, że różnica wielkości mojego brzucha rano i wieczorem jest ogromna, ze 2x większy bez kitu, może być spowodowane tym, że mam bardzo słabe mięśnie brzucha? I po prostu nie trzymają mi żołądka „w ryzach”, że tak powiem????

        Polubienie

    • Jeśli to nie wzdęcia (to akurat łatwo stwierdzić ;)) i nie jesz jakiś gigantycznych ilości jedzenia w ciągu dnia, to tak – słabe mięśnie brzucha mogą być przyczyną. Ja widzę ogromną różnicę w tej materii od kiedy ćwiczę. Tyle, że tutaj brzuszki raczej nie pomogą, bo za „płaskość” brzucha odpowiadają głębiej położone mięśnie, tzw. gorsetowe, które aktywuje się głównie ćwiczeniami wymagającymi stabilizacji korpusu.

      Polubienie

      • wzdęcia swoją drogą, wiem kiedy mam bo mam często po glutenie i staram się go nie jeść. No to trochę mnie pocieszyłaś, mam nadzieję, że i to uda mi się poprawić dzięki treningowi siłowemu hehe, szkoda tylko że mogę ćwiczyć tylko w domu i boję się, że to nie będzie to samo co na siłowni i nie będzie takich efektów.

        Polubienie

    • Ja też ćwiczę w domu ostatnie 1.5 roku. Da się. Wymaga to trochę planowania i zainwestowania kasy, ale i tak w dłuższej perspektywie jest taniej niż siłka. Jeszcze jak masz chłopaka/męża, którego można urobić, żeby się dorzucił i też korzystał 😉

      Polubienie

      • a no to super. Mam zamiar trochę w to poinwestować, ale po mału 🙂 jak narazie mam hantle regulowane do 50 kg, planuję też kupić jakąś ławeczkę, najlepiej taką już pod sztangę, bo i kiedyś sztangę też bym kupiła, ale to dopiero początek. trochę jestem oszołomiona i nie wiem co i jak, boję się, że nie załapię techniki, będę miała problem z progresem itd, no ale cóż może z czasem ogarnę temat, tylko ze właśnie nie ma mi kto podpowiedzieć co i jak… i czy dobrze robię. A jeśli chodzi o chłopaka to na razie patrzy na mnie jak na wariatkę (sam kiedyś trochę ćwiczył, ale to tylko drążek i pompki). Ale ostatnio coś napomknął, że może i on by cośtam też poćwiczył hehe ;P

        Polubienie

    • Bez paniki. Jest na sfd trening domowy z hantlami z piłką, jeśli jeszcze go nie znasz –

      http://www.sfd.pl/%5Bart%5D_Plany_trening%C3%B3w_i_%C4%87wiczenia_z_pi%C5%82k%C4%85_swiss_ball_i_hantelkami_nie_tylko-t438773.html

      Technikę ćwiczeń można wygooglować. Najlepiej też nagrać siebie filmikiem i porównać. Ew. wziąć jedną sesję z trenerem na siłce, czy popytać chłopa – może ma jakiś kolegów, którzy trenują i mogliby ci coś tam wytłumaczyć.

      Może zacznij sobie od czegoś takiego. Btw – poza sztangą i ławeczką to już właściwie nic więcej nie jest potrzebne.

      Polubienie

      • właśnie ten trening mam zamiar robić na początku, piłkę też już kupiłam hehe tylko chwilowo pompki nie mam i tylko to mnie jak na razie chwilowo ogranicza…:) dzięki za wszystkie rady od razu człowiekowi się lepiej robi jak wie, że idzie w dobrym kierunku 😉

        Polubienie

Dodaj komentarz