Sterydy w branży Fitness. Sterydy i kobiety.

Generalnie kiedy myślimy o sterydach, widzimy oczyma wyobraźni wielkiego, niekształtnego kulturystę, z wywalonym bandziochem, ew. kobietę z brodą i ciałem Arnolda S.

2013-Arnold-Classic_Iris-Kyle

Wielokrotna Miss Olympia Iris Kyle

Oczywiście tak, to są ciała uzyskane za pomocą sterydów (przyjmuję to słowo w znaczeniu potocznym, a nie encyklopedycznym ). Warto jednak wiedzieć, że to tylko mały ułamek tego, co można osiągnąć wspomaganiem farmaceutycznym.

Ktoś może zadać pytanie, skąd w ogóle ten temat na babskim blogu, po co komu ta wiedza? Ano po to, żeby:

  • Nie porównywać swoich efektów do wyników profesjonalnych zawodniczek sportów sylwetkowych, wśród których na prawdę ogromna część nie jest „naturalna”. Mówi o tym Ariella Palumbo, zawodniczka physique w tym filmiku.

Oto Ariella. Na insta ma wiele progressówek, z różnych stadiów „przypaku”:

487333702

Ariella Palumbo.

  • Aby mieć trochę dystansu do ciał „pięknych modeli i modelek fitness”.
  • Nie dać się zmanipulować reklamom magicznych środków i programów treningowych. Z dużym dystansem patrzeć na przemiany ludzi sponsorowane przez firmy produkujące suplementy czy programy treningowe.
  • Nie kopiować bezmyślnie treningów i diety osób, co do których mamy podejrzenia, że nie są „natty”.
  • Nie dążyć ślepo do poziomu umięśnienia czy poziomu BF (to częstsze u kobiet) nieosiągalnego praktycznie bez pomocy chemii (tak tak, fanki hiper-6paków).

Tak więc, co w ogóle mogą nam dać sterydy?

Oczywiście przyrost masy mięśniowej w bardzo szybkim czasie. Lepiej, pozwalają osiągnąć masę mięśniową niemożliwą do osiągnięcia naturalnie, wyższą, niż nasz genetyczny potencjał. Przeprowadzono badania w tym temacie, które dają pewne rozeznanie. Podzielono mężczyzn na 4 grupy:

  • nie ćwiczących i nie biorących
  • ćwiczących i nie biorących
  • nie ćwiczących i biorących
  • ćwiczących i biorących.

Oczywiście osoby nie ćwiczące i nie biorące sterydów nie miały żadnych przyrostów. Osoby tylko trenujące przybrały w miesiąc około 2 kilo mięśni, natomiast trenujące i „biorące” aż 6.5 kilo. To nikogo nie dziwi. Co zatem jest szokującego w tym researchu? Ano to, że grupa NIE ćwicząca i „biorąca” przybrała aż 3.5 kilo mięśni. Czyli więcej, niż trenujący naturalsi. Nieźle, nie?

Jeśli wasz chłopak zaczyna nagle rosnąć z powietrza, to nie dajcie sobie wmówić, że to efekt nowego treningu.

Dalej. Co jeszcze dają sterydy oprócz oczywistego wzrostu masy? 

  • Dają twarde, gęste, napompowane mięśnie, mimo niskiego bf (naturalnie to prawie niewykonalne).
  • Pozwalają uzyskać BARDZO niski poziom tłuszczu bez spalenia mięśni.
  • Pozwalają utrzymać niski bf przez dłuższy okres czasu.
  • Polepszają regenerację, można ćwiczyć więcej.
  • Polepszają wydolność siłową i wytrzymałościową (Ariella mówi o skoku obciążeń nawet o 20-40%).
  • Pomagają w lepszej absorpcji składników odżywczych z diety – stąd diety pakerów na 3 i więcej gramy białka na kg masy ciała.
  • Pozwalają uzyskać efekty na niższych obciążeniach i wyższych zakresach powtórzeń
  • Przyspieszają metabolizm.
  • Pozwalaną jeść gorzej i nadal mieć niezłe efekty.

Innymi słowy do wyboru, do koloru. Można być smukłą bikiniarą z 6 pakiem na sterydach i można być wielkim karkiem. Efekt tak na prawdę zależy od naszych preferencji.

Myślę, że generalnie wielkim „sukcesem” ” branży fitness jest to, że kompletnie zatraciliśmy poczucie tego, co jest osiągalne naturalnie, a co jest zasługą sterydów. Nie wiem ile już widziałam fit-spo, promujących „ciężką pracę” ew. reklamujących jakieś białeczko, na których jest ktoś (najczęściej facet), który na pierwszy rzut oka jadł czy wstrzykiwał sobie zdecydowanie coś więcej, niż banalne WHEY i witaminy. A potem setki komentarzy napalonych na trening siłowy kobiet i mężczyzn, co to też tak chcą wyglądać.

mot_668fce84c01d7dd4f9ad3689007b8506

Spróbuj zasugerować, że to ciało nie jest „czyste” a zostaniesz zmieszany z błotem i zasugerują ci, żebyś spróbował/a trening-na-bolu czy dieta-na-bolu.

Wiele takich gwiazd fitnessu reklamuje potem suplementy, sugerując, że ich wygląd jest uzyskany właśnie za pomocą różnorakich odżywek, gainerów czy programów treningowych. Oczywiście jest to bzdurą, ale w momencie, kiedy w grę wchodzą pieniądze, taka osoba nie może oficjalnie przyznać się do nielegalnego dopingu. To samo z resztą dotyczy zawodów IFBB, które teoretycznie powinny być dla naturalnych kulturystów – co jest jednym wielkim żartem, kiedy popatrzy się na to, kto wychodzi na scenę.

Tak więc. Jak rozpoznać, że coś jest „nie teges”? Tutaj pomogę sobie bardzo fajnym blogiem nattyornot.

  • Generalnie, jeśli coś jest zbyt zaje…te, to nie jest naturalne.
  • Efekt photoshopowego ciała, z okrągłymi, nabrzmiałymi mięśniami i niskim bf to sygnał, że coś jest nie tak.
  • Super szybka transofrmacja od zera, do Arnolda jest podejrzana, to samo dotyczy kobiet z 3 miesiące robiących formę pod zawody.
  • Bardzo niski bf utrzymywany non stop przy jednocześnie wysokiej masie mięśniowej.
  • Bardzo mocno zaznaczone, okrągłe i duże mięśnie barków. Barki są bardzo podatne na sterydy, bo mają najwięcej receptorów androgenów (tak to jest po polsku?) Widać to szczególnie u kobiet.
  • U kobiet bardzo mocno rozbudowane mięśnie u góry klatki piersiowej.
  • Generalnie nieprzeciętnie duża masa mięśniowa. Są wzory, pozwalające wyliczyć jaka jest maksymalna do uzyskania masa dla mężczyzny przy określonym bf (dla kobiet nie znalazłam), jeśli ktoś jest cięższy niż ikony kulturystki z lat 70, kiedy sterydy brało się jawnie, a to częste wśród modeli fitness, to raczej naturalny nie jest.

To by było na tyle o „fajnych” efektach. A teraz efekty uboczne, które mogą (ale nie muszą!) wystąpić:

  • Zmężnienie głosu. Posłuchajcie sobie czasem filmików, w których kulturystki się wypowiadają. Np. tego, czy tego. Już z litości nie podlinkuję polskich fitnessek. Zanim zaczniecie się ekscytować jakąś fit babką, poszukajcie z nią nagrań 😉
  • Wypadające włosy, pryszcze. Lub odwrotnie – zbędne owłosienie.
  • Cycki u facetów.
  • Powiększenie łechtaczki u kobiet.
  • Zmężnienie rysów twarzy, generalnie zmiany ciała wywołane nadmiarem męskich hormonów, czyli wirylizacja.
  • Problemy z potencją i płodnością.
  • Problemy emocjonalne, depresja, ataki gniewu (Rrrrroid Rage!), bezsenność, koszmary.
  • Trzęsące się ręce, ataki gorąca itd.
  • Obrzmienie.
  • Wystający brzuch na skutek brania hormonu wzrostu, który działa też na narządy wewnętrzne.
  • Cała paleta problemów z praktycznie wszystkimi narządami, hormonami itd. Zrąbane zdrowie. Nawet śmierć.

Oczywiście stosunek zysków do strat można zoptymalizować stosując odpowiednie dawkowanie i odpowiednio dobierając farmaceutyki. W wypadku kobiet jednak może być to utrudnione, ponieważ w sieci jest bardzo mało informacji na ten temat, a trenerzy często nie wiedzą jak pracować z kobietami, więc – znów odsyłam do filmów Arielli, może się to skończyć nieciekawie. Ba, jako, że środki te są nielegalne, tak na prawdę nie wiadomo co dokładnie się dostaje zamawiając te produkty z niewiadomego źródła. Szczególnie, jeśli liczymy na jakąś okazyjną cenę.

A więc, w ramach przyzwoitości, żeby nie było, że uciekam od tematu i tłumaczę na około. Co właściwie biorą kobiety i po co? Jeśli to kogoś męczy i ciekawi. Przykładowo:

Na sam koniec – tak do przemyśleń – generalnie sterydy, szczególnie wśród kobiet, wywołują bardzo negatywne komentarze….co nie zmienia faktu, że wiele z nas sztuczne hormony bierze non stop, przez wiele lat, w dawkach dobranych z reguły zupełnie przypadkowo.

Tak, tak, o antykoncepcji mowa.


Obrazek tytułowy, to pierwsza Miss Olympia z 1980 roku, Rachel Mclish. 169 i 59 kilo. Czyli o 1 cm więcej i jakieś 10 kilo mniej niż Iris Kyle, Miss 2014. TAK WGLĄDA NATURALNA KULTURYSTYKA KOBIET. Nie ma się serio co bać wielkich mięśniorów.